poniedziałek, 25 lipca 2016

Czy zwykłe ciastka mogą być dobre? PSISMAKI- recenzja





Niedawno otrzymaliśmy propozycję przetestowania pewnej nowości na psim rynku jaką są psismaki także zapraszamy na recenzję :)
Co to są w psismaki?
Psismaki sa to w 100% naturalne ciastka dla psów. Nie zawierają żadnych konserwantów czy innej chemii. W składzie możemy znaleźć dodatki z ziół czy olei zdrowych dla psów.
Wysyłane są w dzień wypieku gdyż producent chce abyśmy dostali jeszcze świeży i ,,cieplutki" produkt. Podyktowane jest to także krótkim czasem przydatności- średnio 7-10dni.

Mieliśmy możliwość wyboru 3 wariantów smakowych i padło na:

 * Wołowe paski
Skład: wołowina, czosnek, nasiona lnu, mąka ryżowa, jajka. 
Termin przydatności: 10dni
*Wściekła krowa
Skład: serca wołowe, olej lniany, mąka pszenna, jajka
Termin przydatności: 7 dni 
* Łososiowe
Skład: łosoś wędzony, mąka pszenna, mąka razowa, jajko
Termin przydatności: 7 dni

Skład mi osobiście baaaardzo się podoba. Krótki, bez zbędnych dodatków, same zdrowe rzeczy a i człowiek może ich spróbować (tak, musiałam to zrobić :P). Termin przydatności jest tutaj dość krótki i trzeba w miarę możliwości o nim pamiętać (popełniłam ten błąd i zostawiłam przysmaki na kilka dni w plecaku i nie polecam tego robić, zaczęły pleśnieć)
Już po otwarciu unosi się zapach ciasteczek (wołowe paski pachniały intensywnie czosnkiem :D) a psy...wręcz oszalały :D
Chi nie przepada za mączystymi rzeczami, zdecydowanie woli jakieś kostki typu treserki, natomiast za psismaki dałby się pokroić.
Wołowe paski były dość miękkie, fajnie dało się je dzielić. Łososiowe pod względem dzielenia już nie były takie fajne gdyż mają postać kulki którą dość ciężko przełamać bez kruszenia (a są dość spore i dla małych psiaków jako nagroda podczas sesji treningowej zdecydowanie będą za duże).
Niestety zdjęć za dużo nie mam gdyż psy tak się napaliły na te ciastka, że pod moją nieobecność ściągnęły otwarte opakowania z szafki i jedyne co mi zostało to zbieranie porozrywanej folii (Grey w nocy stał z 15min pod szafką z nadzieją, że może coś z niej spadnie :P).

Ceny psismaków za 200g wahają się w granicach 13-19zł w zależności od wersji smakowej. Osobiście uważam, że to dość sporo jak na taką ilość aczkolwiek składniki robią swoje.

Jedyne na co mogę narzekać to ilość smaczków jakie dostaliśmy do testowania.
Jak wyżej wspomniałam występują one w opakowaniach 200g, my natomiast otrzymaliśmy po 100. Przy dwóch psach jest to praktycznie opakowanie na jeden spacer. Nie wiem czy firmie bardziej zależało na rzetelniej opinii czy po prostu na reklamie.
Może jeszcze kiedyś skusimy się na te ciastka, może sama spróbuję zrobić podobne- czas pokaże ;)


poniedziałek, 4 lipca 2016

Dlaczego NIE polecam hodowli moich psów


Temat może dość kontrowersyjny, może się narażę paru osobom ale myślę, że warto to napisać. Często dostaję pytania skąd są moje psy, czy polecam te hodowle itp. Odpowiedź zawsze jest taka sama: NIE.
Później staram się wytłumaczyć czemu (wszak obie hodowle zrzeszone w ZKwP) więc i tu postaram się o tym napisać.










Zaczniemy od hodowli Chi- Karmazynowy Błękit.
Znalazłam ogłoszenie, tak się złożyło, że hodowla była w mieście w którym akurat następnego dnia mieliśmy być (kto był w Janowie Lubelskim ten wie jaka to mała mieścina). Okej, umawiamy się na wizytę. W hodowli byłam cała w nerwach, w stresie więc nie zwróciłam uwagi na to co powinno być oczywiste.
Hodowca nie pokazał mi nawet matki miotu, wszystkie psy były zamknięte w oddzielnym pokoju. Idąc po szczeniaka zapytał tylko czy chcę zobaczyć psa czy suczkę. Wyniósł małego papisia i dał prosto na kolana z przykazem żeby nie puszczać na podłogę bo świeżo po szczepieniu a tu chodzą dorosłe psy i nie chce żeby szczeniak czymś się zaraził. No okej, głupia naiwna uwierzyłam. Dopiero po powrocie z Chi do domu wyszło na jaw jaki był tego powód. Gdy tylko człowiek się do niego zbliżał był wielki pisk i sikanie pod siebie. Gdy zostawał sam w domu to na dźwięk otwieranego zamka czy wchodzącego człowieka była ucieczka i sikanie. Tak się nie zachowuje szczeniak z dobrej hodowli. Coś ewidentnie było nie tak. Na szczęście udało nam się to opanować i teraz patrząc na Chi w życiu nikt by nie powiedział, że aż tak było źle.
Z perspektywy czasu widzę jaki wybór tej hodowli był lekkomyślny i nieprzemyślany. Jednak chyba było to przeznaczenie, że w zabitej dechami wiosce była akurat hodowla pudli, z wolnymi szczeniakami. Oczywiście nie żałuję bo z Chi się dogaduje rewelacyjnie jednak wiem, że mogłam lepiej wybrać.





Grey- hodowla Toples. 
Doskonale znana wśród pudlarzy i to nie ze względu na jakieś wybitne osiągnięcia wystawowe. Co więc rozsławiło tą hodowlę? Akcja animalsów z 2009r. gdzie rozbijali pseudohodowlę (wątek na dogomanii ) Niby właściciel podpisał jakieś dokumenty w których oświadcza, że nie będzie prowadził już hodowli. I co z tego skoro kilka lat później zarejestrował się w Związku Kynologicznym.
Wg. osób jeżdżących na wystawy psy z tej hodowli są w okropnym stanie psychicznym, spora część jest wręcz przerażona. Osobiście ich nie widziałam więc swojej opinii wydać nie mogę. O tym jak został przekazany mi Grey pisałam w grudniu (KLIK ). Zapewne gdyby nie fakt, że był on do adopcji w życiu nie wzięłabym psa z tej hodowli. To była tak spontaniczna decyzja, że pominęłam wszystko co złego słyszałam. Co do samego psa jakichś wielkich ,,zastrzeżeń'' mieć nie mogę. Fakt, nie umiał on jeść nic innego poza karmą ale nie jest to jakimś strasznym przewinieniem, Ot, dla wygody sypali suchą i tyle. Bawić się też nie umiał, wszystko nowe go przerażało. Mieliśmy trochę problemów ze zdrowiem, nawet weterynarz podejrzewał zapalenie nerek. Na pytanie skierowane do hodowcy czy wiedział coś na ten temat (wszak niecodziennie oddaje się normalnego szczeniaka) dostałam odpowiedź, że jak mi coś nie pasuje to mogę go w każdej chwili oddać, że dostałam psa wartego 2tys zł i jeszcze jakieś pretensje mam. Czy tak zachowuje się hodowca któremu zależy na psach, na zdrowiu  szczeniąt pochodzących od niego?
Wiem, że wiele psów z tej hodowli nie ma za ciekawego życia, część jest oddawana, sprzedawana bo właściciele sobie nie radzą czy coś. I w sumie ciesze się, że chociaż Greyek będzie miał spokojne, ciekawe życie.




Może niektórym wyda się to dziwne, że mając wiedzę o psach, udzielając się w psim środowisku wybrałam tak a nie inaczej. Może to sprawka tego, że ani Chi ani Grey nie był do końca tym wyczekanym, wymarzonym? Wiem natomiast, że kolejny pies będzie na pewno wybrany z głową, tak żebym nie musiała znowu odradzać jakiejś hodowli i pluć sobie w brodę, że kolejny raz dałam się ponieść emocjom.
Mam nadzieję, że ten post wyjaśni chociaż trochę moje nastawienie do tych hodowli. Zapraszam do dyskusji.